Następne odkrycia w jesieni życia, tyle że dokonane wiosną.
Dokonaliśmy następnego odkrycia.
Wieś Łysina, niedaleko Żywca, jedzie się stromo pod górkę, (nie mam pojęcia jak oni wyjeżdżają tu zimą) i nagle znajdujemy się w niesamowitym miejscu.
Wioska jest położona tuż pod szczytem i ma nieprawdopodobne widoki praktycznie z każdego miejsca. Łysina wygląda trochę jak zadbany i odremontowany skansen, stare domki przeplatają się z nowymi, a pomiędzy są jakby domeczki campingowe, stare kapliczki, izba pamięci, straż pożarna i Klub Czapa. Żeby się dostać do Klubu i jeszcze kilku innych przybytków, to trzeba zadzwonić (numer na drzwiach) i poczekać parę minut, otworzą nawet dla jednego klienta.
Co się od razu rzuca w oczy to niesamowity porządek, zadbanie o wspólną przestrzeń, parking, kwiatki, doskonałe drogi. W całej wsi znalazłam tylko jedno gospodarstwo z bałaganem na podwórku i połatanymi komórkami, ale za to był tam fajny Burek i sympatyczny właściciel Burka.
To od niego dowiedzieliśmy się, że większość mieszkańców wioski to górnicy ze Śląska, niektórzy przyjeżdżają tylko na lato, inni są już na emeryturze, tu się pobudowali i to oni tak dbają o porządek, czystość, organizację wspólnoty. Szok, czyli jednak można wykazać się lokalnym patriotyzmem i dbać nie tylko o własne podwórko, ale też posadzić kwiatki, hodować gołąbki i posprzątać za płotem.
Jest tam urocza trasa widokowa, po drodze są stare kapliczki, a na końcu Zamczysko na Ściszków Groniu, czyli skały, skałki, wąwozy, przesmyki, skalne korytarze, jamy, załomy, jaskinie....dla dzieciaków wspaniała przygoda.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz