Koniaków, Przełęcz Rupienka, Sołowy Wierch, Zwardoń, góra Rachowiec
"Jak dobrze rano wstać...skoro świt....", no może nie chce się wychodzić z ciepłego łóżeczka, ale zdecydowanie warto. Na naszych oczach budził się dzień, mgły leniwie wypełzały z dolinek, a słonko początkowo nieśmiało, a potem coraz odważniej przeciskało się pomiędzy górami.
Nasz busik jechał takimi drogami, że zrozumiałam dlaczego normalny autobus tam nie jeździ, a jakie eleganckie sklepy mijaliśmy po drodze....
Widoki obłędne, ale jak posypie śniegiem to mieszkańcy zdani są na siebie, dzieciaki na nartach do szkoły, zapasy jedzenia, nawet własna porodówka, bo do szpitala nie zawsze się dojedzie. Ludzie są przyzwyczajeni do tego, że bywają odcięci od świata i mają różne patenty na przetrwanie, zajmują się rzemiosłem, wyrobami ludowymi, malują rzeźbią. To całe zagłębie twórców i artystów. Mają też rozmaite pomysły na jazdę po stromych i oblodzonych drogach, najlepszy jest oczywiście koń i sanie, ale taki np. Małysz ma do swojej posiadłości stromą, ale za to podgrzewaną drogę.
Naszą wędrówkę zaczęliśmy w sławnym Koniakowie, gdzie prawie każda chałupa to skansen i gdzie dziergają te sławne wyroby koronkowe, serwety, chusty, a ostatnio popularne są stringi.
Było zabytkowe schronisko PTTK, kapliczki przydrożne, bezpański piesek który wyglądał jak maskotka i długo dotrzymywał nam towarzystwa, ale najciekawsze były obdarte z kory i równiutko poskrobane, pnie drzew. Wyglądało to tak niesamowicie i intrygująco, że zboczyliśmy z drogi żeby zapytać ludzi pracujących przy drzewach o co chodzi z tymi nacięciami i z tą symetrią.
Totalne zaskoczenie, to nie chodzi o wzorki na pniu, bo ten i tak docelowo jest przeznaczony na deski. To chodzi o równiutkie, cieniutkie, podłużne paski drzewa, które służą do okręcania serów. Zamówienie z Francji, bardzo pracochłonna, ręczna praca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz