Postanowienia.... te wszystkie życzenia zdrowia, szczęścia, zadowolenia z życia, te wymarzone kilogramy do zgubienia, dobre nawyki do przyswojenia, nałogi do zwalczenia, nowe rzeczy do nauczenia, książki do przeczytania, gimnastyki, wycieczki, soki ze świeżych warzyw..................
........
Nie zamierzam wytyczać sobie takich celów, bo to bez sensu. Przecież ja chodzę po górach, zwiedzam, czytam, dbam o zdrowie, dobrze się odżywiam (a jak przyjdzie mi ochota na słoik "Nutelli", to co z tego, czasami trzeba sobie pofolgować), nie mam nałogów, mam spokojne, radosne życie, doceniam to co mam i umiem się cieszyć z małych rzeczy.
Dla mnie najważniejsza jest moja córeczka, ale nie mogę niczego postanawiać w Jej imieniu, mogę tylko dobrze Jej życzyć i kibicować, żeby szła swoją własną drogą.
No więc co z tymi postanowieniami na Nowy Rok, coś by jednak wypadało ulepszyć, dodać, albo zmienić.
Miałam ostatnio kilka ciekawych rozmów telefonicznych i wymieniłam kilka maili z koleżankami nie mieszkającymi w Polsce. Było o tym co mnie tutaj drażni, czego mimo najszczerszych chęci nie mogę zrozumieć w zachowaniu ludzi, a szczególnie kobiet, mniej więcej w moim wieku.
Na szczęście moje znajome nadają na tych samych falach i nie tylko rozumiały o czym mówię, ale nawet doświadczyły czegoś podobnego.
Doszłyśmy do wniosku, że te wszystkie biadolenia i utyskiwania, które często się słyszy, nie są po to żeby coś poprawić, załatwić, ulepszyć.... Podanie na tacy rozwiązania jest często przyjmowane ze złością, odrzucane, nie akceptowane. Myślę, że niektóre ( NIEKTÓRE, z całą pewnością nie wszystkie) Panie lubią mieć wroga, kłopoty nie do rozwiązania, lubią narzekać. Często znalezienie wyjścia z sytuacji zabiera im temat do rozmów, poza tym każda zmiana wymaga pewnej dozy wysiłku, więc już lepiej zostać z tym co się ma i dobrze zna, niż podejmować wyzwania i ryzyko. Dziewczyny uświadomiły mi, że to ja jestem inna, to ja się zmieniłam, inaczej żyłam i inaczej postrzegam rzeczywistość (czyli moja wina, że nie kumam).
W okresie świąteczno-noworocznym zaangażowałam się w kilka "projektów", zaoferowałam pomoc, wzięłam na poważnie, czekałam, dostosowywałam się do zmian...... korepetycje, dokumenty, załatwienie, podwiezienie, zaproszenie, pożyczenie....nie ma sprawy.
Lubię pomagać, ale nie lubię niesłowności, niezdecydowania i tych wszystkich opryskliwych fukań, jakichś niedomówień, obrażonych tonów, nabzdyczeń. Ludzie młodzi się tak nie zachowują, są konkretni, potrafią zwerbalizować o co im chodzi, znają swoje potrzeby i ograniczenia, są asertywni, mówią wprost.....czyli to nie kwestia klimatu, tylko przynależności pokoleniowej, albo dobrego treningu.
A więc moje postanowienie na Nowy Rok- nie zmienić się, nie stać się starą zrzędzącą marudą, nadal uśmiechać się do ludzi, oferować, starać się dawać swój czas, dzielić się radością, proponować, pomagać, być sobą. Na dziwne reakcje, wycofywania się rakiem, czy odmowy postanawiam być zaimpregnowana i nie wolno mi zarazić się malkontenctwem.
"Ludzie są na tyle szczęśliwi, na ile zdecydują i pozwolą sobie, żeby być szczęśliwymi"
Abraham Linkoln
Martin Seligman twórca terminu "pozytywna psychologia" twierdzi, że 60% naszego zadowolenia, czy poczucia szczęścia jest uzależnione od naszych cech wrodzonych, a także od środowiska w którym się wychowaliśmy i przebywamy. 40% naszych pozytywnych doznań zależy od nas samych, i o te 40% warto zabiegać.
Seligman radzi co robić, aby być szczęśliwym:
- Otaczać się ludźmi szczęśliwymi, spełnionymi, zadowolonymi z życia, bo radość i poczucie szczęścia są zaraźliwe.
- Przechowywać w pamięci miłe doznania i powtarzać sobie to co nas cieszy, uśmiechać się do dobrych wspomnień, uzmysławiać sobie i doceniać te wszystkie dobre rzeczy które się zdarzyły, lub które posiadamy.
- Doceniać małe przyjemności. Czasami to wymaga treningu, ale warto jest potrafić zachwycić się widokiem, zapatrzyć na kwiat, delektować smakiem kawy, podziwiać malarstwo, głaskać psa, śmiać się z dziecka, cieszyć z posprzątanego domu i czerpać przyjemność z gotowania, książki, filmu, muzyki....
- Zauważać i doceniać swoje małe zwycięstwa. Coś nam się udało załatwić to trzeba o tym mówić pozytywnie (nie umniejszać dokonania) i celebrować sukces.
- Być altruistą, to wyzwala pozytywną energię. Robienie dobrych rzeczy dla innych, daje nam satysfakcję i wyzwala hormon szczęścia w naszym mózgu.
- Po prostu trzeba próbować znajdować radość w życiu, starać się być szczęśliwym, tak jak w wierszyku dla dzieci : Bądź radosny, miej butną minę, łap szczęście za nogi i duś jak cytrynę.
- W miarę możności pracować społecznie, to też wyzwala zadowolenie i powoduje lepsze samopoczucie, wpływa pozytywnie na nasze zdrowie i stan nerwów.
- Angażować się w głębokie i mądre dyskusje, takie które dają satysfakcję. Unikać zbyt częstych powierzchownych rozmów o pogodzie i o niczym (czasami trzeba pogadać głupawo, ale to nie może być regułą).
- Unikać bezwzględnie marudzenia i negatywizmów jeżeli skarżenie się nie prowadzi do rozwiązania, a tylko do zmiany nastroju na przygnębiający.
- Radość daje wydawanie pieniędzy na innych, nie na siebie.
- Trzeba nauczyć się słuchać i nie pozwolić, żeby konwersacja była blokowana przez destrukcyjne myśli. Trzeba szanować siebie, innych ludzi i dążyć do bezpośrednich, osobistych kontaktów.
- Należy wierzyć, że złe rzeczy są tylko przejściowe i patrzyć na świat z optymizmem.
- Trzeba próbować być dobrym dla kogoś kogo nie lubimy, ale ostrożnie, żeby to w nas nie ugodziło.
- Bądź dobry dla świata, ale pamiętaj że to TY jesteś najważniejszy i najpierw o siebie musisz się troszczyć, swoje dobro musisz mieć na względzie przede wszystkim.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz