Malkontenctwo to jakaś narodowa choroba, zagnieździła się nad Wisłą i nie ma na nią lekarstwa, ani szczepionki. Nie wypada się przyznać do szczęścia, nie użalanie się nad sobą chyba jest w złym tonie, trzeba przynajmniej powiedzieć "stara bieda" albo, "żeby tylko gorzej nie było". Nikt się nie zastanawia nad tym, że wymienianie narzekań tylko nakręca spiralę negatywizmu. Ludzie wcale nie czują się lepiej z tego powodu, że komuś również się nie układa, nie dodaje im to siły do walki z przeciwnościami, tylko jeszcze bardziej dołuje.
Cieszę się, że są organizowane spotkania dla kobiet, które mają na celu podbudowanie ich wiary w siebie i swoje możliwości, że mówi się tam o ogromnej mocy jaką możemy czerpać z pozytywnej energii, z dobrego słowa, że uśmiech dodaje skrzydeł, że trzeba wydostać się ze szpon marazmu, jak odpuszczać niektóre sprawy i zachować pogodę ducha.
Poruszane są też tematy "tabu" czyli szczęście, seksualność, dawanie sobie prawa do przyjemności, umiejętność korzystania z życia i relaksowania się.
Drążenie kwestii szczęścia dało wiele różnych definicji, co zrozumiałe, każdy ma inne dążenia, pragnienia. Ciekawe było podsumowanie. Panie doszły do wniosku, że skoro szczęście tyle ma imion, to bezpieczniej będzie nikomu tego nie życzyć.
A ja na przekór ŻYCZĘ CUDOWNEJ, RADOSNEJ WIOSNY, DUŻO MIŁOŚCI I SZCZĘŚCIA!
Do pełni szczęścia potrzebna jest druga osoba, bo razem jest ciekawiej, można się dzielić, wspólnie podziwiać i przeżywać i mieć wspólne pasje. Co do pasji, to Marek lubi roślinki, ma do nich rękę, zna ich zwyczaje i potrzeby, rozmawia z nimi, a nawet razem słuchają muzyki. Rezultaty są wspaniałe, miło popatrzeć.
Ja też się staram, ale jak coś wsadzę, to wyrasta mi jakaś anemiczna łodyga z trzema listkami na końcu. Pogadam z tą roślinką, może uda mi się ją namówić na jakieś kwiatki, a póki co pielęgnuję, obserwuję i nie zniechęcam się.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz