piątek, 24 października 2014

Książki ostatnio przeczytane

" Boże Igrzysko - Historia Polski" - Norman Davies
Po prostu wspaniale napisana nasza własna historia. Największą zaletą tej pracy jest obiektywne spojrzenie na dzieje Polski, bez emocji, wyważone, takie jakie może mieć obcokrajowiec. Jego pogląd na spray Polski nie jest skażony sentymentem, emocjami, nie jest tendencyjny....jest uczciwy i bezstronny. Davies obala wiele nieprawdziwych teorii powstałych w czasach rozbiorów, lub przekłamań z czasów późniejszych. Bardzo cenna, wartościowa książka.


" boskerka" - Grażyna Plebanek
Nie czyta się tej książki łatwo, poszarpana, wydaje się być niespójna, autorka skacze z tematu na temat, przemieszcza się w czasie, zmienia imiona bohaterów, zaskakuje....chyba celowo tak szarpie przyspiesza, zwalnia, szokuje. Myślę, że jest to sposób na pokazanie emocji bohaterki, jej poszukiwań swojego miejsca na świecie, jej walki ze sobą, ze swoimi słabościami, ale też walki o siebie. Seks," mokra cipka", dzielenie się partnerem z inną kobietą, trudne przeżycie jakim jest samotne podjęcie decyzji i usunięcie ciąży, a potem mimo dawanych sobie obietnic znów potrzeby ciała wygrywają z wolą i znów jest" mokra cipka" i znów jest seks. Zmienia się tylko układ sił, teraz to Emilia ma dwóch mężczyzn w swoim życiu. Jaką podejmie decyzję, co znajdzie w podróży tego nie wiadomo.  Ważne jest to, że dzięki boksowi zapanowała nas sobą, pokonała własne słabości. Dla mnie bardzo pozytywnym był wątek o czarnym mężczyźnie, o stereotypach którym nie wolno się poddawać, bo dobro, mądrość i szlachetność różne mają kolory.
Nie czyta się bokserki łatwo, ale daje do myślenia, a o to chyba chodzi. Każdy z nas wybiera się w jakąś "podróż" i od nas samych zależy co z niej przywieziemy.

Jeszcze o siążkach

" Rozmowy w Tańcu" - Agnieszka Osiecka

" Przyjaciele moi i moje przyjaciółki! Nie odkładajcie na później ani piosenek, ani egzaminów, ani dentysty, a przede wszystkim nie odkładajcie na później miłości. Nie mówcie jej : przyjdź jutro, przyjdź pojutrze, dziś nie mam dla ciebie czasu. Bo może się zdarzyć, że otworzysz drzwi, a tam stoi zziębnięta staruszka i mówi: Przepraszam, musiałam pomylić adres...I pstryk, iskierka zgaśnie." A.O.

To bardzo piękne motto Agnieszki Osieckiej, warto wziąść sobie do serca. A " Rozmowy w tańcu" jak sam tytuł sugeruje, to nie ciężki kaliber, tu nie ma wojen ani cierpienia, są za to spotkania, rozmowy, książki, myśli, zapachy, smaki, żarty. Czasami trzeba przeczytać coś lekkiego, jakieś wspomnienia, anegdoty o życiu ludzi których znamy, pamiętamy, lubimy ( Dziś takich ludzi nazywają celebrytami, ale ja unikam takich sformułowań, do tych których mam na myśli,to słowo nie pasuje). Relaksująca, sympatyczna, ale też mądra i pouczająca.

Książki godne polecenia "Dzikie łabędzie; Trzy córy Chin" Jung Chang

" Dzikie łabędzie: Trzy córy Chin" - Jung Chang
Dlaczego ja tej książki nie przeczytałam jak mieszkałam w Kaliforni i pracowałam na Union Square w San Francisco, zaledwie kilka kroków od China Town. Szkoda. Ocierałam się o ludzi którzy mają taką trudną i niezwykłą historię i nie rozumiałam dlaczego są tacy przebojowi, dlaczego tak bardzo od siebie i swoich dzieci wymagają. Teraz już wiem. Saga rodziny Chang, pokazująca ich życie przez ostatnie 80 lat  otworzyła mi oczy i totalnie mną wstrząsneła.
Jest to opowieść autobiograficzna, opowiedziana przez córkę w oparciu o życie  matki, babki ijej własne, historia pokazująca losy kraju poprzez pryzmat trzech odważnych kobiet.  Widzimy wojnę, stare chińskie zwyczaje i tradycje, potem totalitaryzm, tortury, osobiste tragedie, głód, zakłamanie, zastarszenie całego społeczeństwa, zmiany ustroju i idące za tym represje aparatu władzy. Od schyłku Cesarstwa Chińskiego z piękną kulturą i szkolnictwem na wysokim poziomie, poprzez japońską okupację, przez wyniszczające rządy Mao, straszliwą w skutkach "rewolucję kulturalną" polegającą na indoktrynizowaniu, zastraszaniu i nienawiści, aż do masakry studentów na placu Tienanment.
Poruszająca, pouczająca, głęboka, bardzo osobista i  prawdziwa saga w połaczeniu z faktami historycznymi. Ta książka pomaga zrozumieć mentalność Chin, pokazuje od wewnątrz jak powstawało dzisiejsze państwo.
Książka jest przetłumaczona na kilkanaście języków i doczekała się wielu nagród i milionowych nakładów. Autorka była członkiem Czerwonej Gwardii, pracowała na roli, była pomocnicą lekarza, pracowała w fabryce jako elektryk, a także w hucie jako odlewnik. Jest pierwszą Chnką która uzyskała stopień doktorski z lingwistyki na brytyjskiej uczelni. Obecnie mieszka w Londynie i pisze biografię byłego przywódcy, bezwzględnego tyrana, Mao Zedonga.
POLECAM!

LANCKORONA

Ludzie ciągle mieszkają w domkach liczących czasem nawet 300 lat.


Jak to się stało, że świat pędzi do przodu, a tu czas się zatrzymał.....


Na Lanckorońskim rynku

Kawiarnia w ryneczku, to nie tylko mają pyszną kawusię z szarlotką, ale też są  towarzyskie koty do przytulania.


Powietrze pachnie śliwkami i siankiem....jest tak spokojnie, sielsko.


Galeria portretów ślubnych (autentyczne, wyporzyczone od lokalnych rodzin, podpisane....cudne)

Ciągle funkcjonująca stara studnia

Galerie rzeźby

Ostatnie tchnienie lata

WARSZAWA

Stare Miasto i Łazienki







W Warszawie też jedzą jabłka na złość Putinowi.






To takie miłe, cudowne uczucie znać kogoś od "zawsze", mieć wspólną historię, rozumieć się nawzajem.
KOCHAM WAS !

KRAKÓW - see it and you will want to be there

 Royal Castle on Wawel Hill with the Dragon on the other side.

St. Mary's Church with Veit Stoss (Vit Stwosz) gothic altar and the tower from which the hejnal has been  played for centuries.

Europe's biggest market square.




Wedding in Kraków like the old days.

CIESZYN


Zwiedzanie Cieszyna zaczęliśmy od wypicia kawy w dawnych stajniach...nie do wiary, kiedyś w tych wnętrzach stały sobie koniki.


Klucz do najstarszego kościółka w Polsce, to ten który widnieje na banknocie 20 złotowym.





Pozytywna książka: "Czesałam ciepłe króliki"

Czesałam ciepłe króliki” rozmowa z Alicją Gawlikowską-Świerczewską - rozmowę prowadził Dariusz Zaborek.

Jest to najbardziej pozytywna i optymistyczna książka jaką ostatnio przeczytałam.
Pani Alicja, dziś już 92 letnia osoba, lekarka (która ciągle jeszcze pracuje), ze swadą i humorem opowiada nam swoje losy. Zwyczajnie, bez bufonady mówi o rzeczach trudnych, bolesnych, o życiowych decyzjach. Mówi szczerze, aczkolwiek delikatnie  o sprawach intymnych, o tolerancji, o poszukiwaniu prawdziwej miłości i o tym, że w końcu w jesieni życia ją odnalazła.
Jest to wspaniała lekcja, prawie że terapia, dla wszystkich którzy są załamani i wydaje im się, że wpadli do najczarniejszej dziury. Od Pani Alicji można się nauczyć tego jak zablokować wszystkie dręczące nas „potworności tego świata”, rzeczy smutne czy negatywne i koncentrować się na rzeczach dobrych, jak w trudnej sytuacji znaleźć coś pozytywnego, miłego, ładnego. Jej życie jest dowodem na to,  że dbałość o swoje zdrowie psychiczne, wymaganie od siebie akceptacji a nawet takie prozaiczne czynności jak troska o swój wygląd, dają siłę
.
Najtrudniejsze do uwierzenia jest to, że ten śmiech i ta psychiczna blokada potrzebne były Pani Alicji do przetrwania półrocznego pobytu na Pawiaku, a potem czterech lat obozu w Ravensbruck. Z jednej strony bicie, głód, brud, ciężka praca, „króliki doświadczalne”, trupy leżące obok, swąd ciał palonych w krematorium, a z drugiej śpiewy, opowiadanie książek, neutralne rozmowy o przepisach kulinarnych, a nawet przebieranie się w ubrania po Żydach. W tak skrajnych sytuacjach trzeba się wyłączyć, pogodzić się z tym co się dzieje dookoła i walczyć o siebie, o lepszą pryczę w nowszym baraku, o lżejszą pracę. Nie wolno się koncentrować na potwornościach, psychika jest o wiele delikatniejsza niż ciało i właśnie wnętrze trzeba chronić.
Po wojnie też Pani Alicji nie było łatwo. Brak rodziny, trudne czasy, ale w porównaniu z obozem wszystko wydawało się bułką z masłem. Pani Alicja jest silną, odważną, zdeterminowaną kobietą. Opowiada o studiach, tułaczce po wynajmowanych pokojach, o sukcesach, o poszukiwaniach w sferze emocjonalnej, a nawet o flirtach, o poczuciu obowiązku i staraniach żeby złym posunięciem kogoś niepotrzebnie nie zranić. Tą książkę trzeba przeczytać, podnosi na duchu, pokazuje jak żyć i nie być mazgajem.



czwartek, 23 października 2014

Muzealne niespodzianki

Doświadczenia muzealne, raz przyjazne, a raz absurdalne.


Mieliśmy wizytę koleżanek z Kalifornii i Florydy, chcieliśmy im jak najwięcej pokazać, pochwalić się naszym regionem, widokami, architekturą. Ponieważ pogoda spłatała psikusa, więc plany musiały być na bieżąco modyfikowane. Pojechaliśmy do zespołu pałacowo-parkowego w Pszczynie. Oglądanie muzeum, a w szczególności sali lustrzanej znanej z koncertów Telemana, wydawało się dobrym rozwiązaniem na deszcz.

Przed pałacem byliśmy o godzinie 13:45 (to był dzień kiedy muzeum jest otwarte do godziny 15:00, czyli według informacji ostatni zwiedzający mogą wejść do muzeum na godzinę przed zamknięciem).Trzeba trafu, że na moment zaświeciło słońce i nasze koleżanki chciały sobie zrobić zdjęcie od strony stawu. Przy wejściu głównym byliśmy dokładnie o 13:59, ale już było na głucho zamknięte i nikt nie reagował na nasze pukania i nawoływania.



















Następnego dnia było w planie zwiedzanie Auschwitz Birkenau i postanowiliśmy dołączyć do tej trudnej emocjonalnie wycieczki, coś lżejszego, czyli ze względu na bliskość, właśnie Pszczynę. Kłopoty zaczęły się zaraz z rana, okazało się że droga do Oświęcimia jest w przebudowie i już na start mieliśmy godzinę opóźnienia. Ale, że upadanie na duchu nie jest w naszym stylu, więc nie odpuszczaliśmy, co było kosztem obiadu.  Droga oczywiście rozkopana, na szczęście pogoda słoneczna, więc pędziliśmy na trasie Oświęcim- Pszczyna (tego dnia muzeum było otwarte do godziny 17:00, czyli ostatni zwiedzający mogą wejść o godzinie 16:00).



















Pod pałacem byliśmy dokładnie o 15:55. Pamiętając doświadczenie z dnia poprzedniego, rzuciłam się biegiem do drzwi muzeum, koleżanki za mną, przez mostek, dookoła skrzydła pałacowego...... dobiegam...., ledwie dyszę i widzę kobietę, która kompletnie ignoruje moje machania, nawoływania i rzucając mi spojrzenie Bazyliszka zamyka drzwi. 
Na szczęście jacyś turyści właśnie wychodzili i to ich reakcji zawdzięczam te parę sekund zwłoki, które pozwoliły mi wedrzeć się do wnętrza. Zaraz za mną biegła Henia, ja odciągałam drzwi, a ona wpadła i mimo niechęci ze strony obsługi udało jej się kupić cztery bilety. Za Henią biegła Lee i to ona praktycznie stoczyła walkę z” kobietą od drzwi”, udało jej się pokonać waleczną Panią odźwierną pewnie dlatego, że nie rozumie polskiego (na szczęście) i nie zdała sobie sprawy z absurdu tej sytuacji.
Byłam w szoku, nigdy jeszcze nie zdobywałam muzeum szturmem, nie „walczyłam o drzwi”, nie „szarpałam” się z obsługą i jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się żeby ktoś tak ostentacyjnie okazywał swoje niezadowolenie w stylu „trzeba było przyjść wcześniej”. Ostatnim etapem tej batalii było wywalczenie wpuszczenia Marka, który dobiegł ostatni, bo parkował samochód, trzeba było przekonywać Panią od drzwi, pokazywać cztery bilety i usprawiedliwiać się, że dojazd był utrudniony.






Było mi przykro, wstyd przed gośćmi, a czary goryczy dopełniło demonstracyjne gaszenie światła 
 jak tylko zbliżyliśmy się do następnej sali.
 Muzeum wspaniałe, tylko jakby trochę nie gościnne.















czwartek, 16 października 2014

Owce na szlaku i koza na łańcuchu

Koza była na łańcuchu za karę, za nieposłuszeństwo. A owce to miłe, sympatyczne, ufne zwierzątka. Przychodzą do człowieka, wąchają, trącają noskami, patrzą w oczy, są bardzo towarzyskie. Według Pana który opiekuje się tym stadem, to mają mnóstwo ludzkich cech. Jedne są przymilne, inne zazdrosne, jeszcze inne kłótliwe i skore do bójki, ale odwrotnie niż ludzie, owce nawet jak skłócone, to zawsze trzymają się razem.




Kiedyś byłam pod wrażeniem takiego widoku: młody chłopak  siedział w środku stada z komórką przy uchu i laptopem na kolanach, a całą pracę przy owcach wykonywał piesek rasy kundelkowatej. Owce czasami podchodzą do turystów na szlaku i wyłudzają poczęstunek, potrafią zabrać kanapkę, ale nie sposób się na nie gniewać.