czwartek, 14 listopada 2013

Wizyta córeczki. Podziękowania.

To była przemiła, urocza, wesoła wizyta córeczki i jej chłopaka.



 Ale najważniejsze są podziękowania, które kieruję do najwspanialszych na świecie sąsiadek, sąsiadów, ich dzieci i Luiska.





Jesteście wspaniali, nikt się nie wyłamał, nie zakwestionował dziwacznego zaproszenia, wszyscy zaakceptowali moją prośbę dotyczącą niespodzianki, gaszenia światła na znak że zmienia się charakter wizyty, nikt nie krytykował ciepłego tortu, na szybko i w sekrecie zorganizowanego przyjęcia  itp... Wykazaliście dobrą wolę i mnóstwo zrozumienia dla faktu że będąc na "dorobku" mamy tylko trzy filiżanki do herbaty, a kieliszków (każdy z innej parafii) też nie wiele więcej.

(Krojenie ciepłego tortu i Luisek w akcji).

Nie macie pojęcia jakie to dla mnie było ważne, żeby obchodzić z córeczką jej 21 urodzinki. Nie istotne że po czasie. W Stanach modne są "surprise birthday party", więc termin nie miał znaczenia...ważne że było grono serdecznych ludzi którzy przyszli zaśpiewać "Sto lat" i "Happy Birthday" i dodali splendoru tej symbolicznej uroczystości. Bez Was to nie byłoby to samo. Obie miałyśmy żal do przeciwności losu, który sprawił, że ostatnie urodziny córeczki jakie razem obchodziłyśmy, to były jej szesnaste - "sweet sixteen", jeszcze w Kalifornii. Teraz jest już naprawdę dorosła i cieszę się, że mogłam podkreślić ważność tego wydarzenia, zaakcentować to że pamiętam, jestem w jej życiu i celebruję ważne momenty.
Dziękuję za Waszą obecność, za cudne prezenciki, za miłą atmosferę, a Tomaszkowi i Robertowi za pomoc ze świecami i "zaciemnieniem". Nawet Luisek się spisał i wyrobił normę w całowaniu.

Były też wycieczki : na Szyndzielnię i po sklepach, do Cieszyna (polskiego i czeskiego, to była frajda przejść przez Olzę i znaleźć się w innym państwie).





To jest ten stary kościółek, który widnieje na banknocie dwudziestozłotowym. A poniżej restauracja w rynku, w polskim Cieszynie, gdzie zjedliśmy nieprawdopodobnie pyszny obiad.




Stary drewniany kościół w Łodygowicach, tam byliśmy na Cmentarzu.

Była zaduma, wyciszenie, świece, modlitwa....
Na koniec wizyty był wesoły akcent, URODZINY BOLKA I LOLKA, wesołe obchody, pochód przebierańców. Byliśmy też w kinie na starym, ale ciągle śmiesznym filmie " Bolek i Lolek na Dzikim Zachodzie"


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz